Invicta Pro Diver 22054


Kolejnym modelem w mojej małej kolekcji jest zegarek amerykańskiej firmy Invicta. Jest to firma dosyć kontrowersyjna i sceptycznie odbierana w sumie z dwóch powodów. Po pierwsze produkuje zegarki o bardzo odważnej stylistyce (patrz np. flagowy model Bolt Zeus 25207), po drugie seria Pro Diver jest uznawana za dosyć podobną do Rolexa model Submariner (przy cenie kilkadziesiąt razy mniejszej). Chciałem się przekonać kto ma rację - Ci którzy ganią markę za wzornictwo - czy Ci, którzy mówią o bardzo przyzwoitej jakości oraz przystępnej cenie?
Pierwsze wrażenie nie jest zbyt pozytywne. Zegarek jest "tanio" spakowany. Opakowanie sprawia wrażenie gumowatego, a poduszka, na której się znajduje zegarek jest bardzo niskiej jakości. Sam zegarek wygląda jednak rewelacyjnie.
Nie chcąc ryzować większej kwoty zakupiłem wersję kwarcową, a nie z mechanizmem automatycznym Seiko. Dodatkowo skusiła mnie promocja tzw. wietrzenia magazynów na koniec roku. Nie zawiodłem się.
Zegarek robi świetne wrażenie. Piękna granatowa szlifowana tarcza, lupa nad datownikiem, mineralne szkiełko przyzwoitej jakości oraz wodoszczelność rzędu 200 metrów na prawdę robią wrażenie. Szczególnie, że u konkurencji nie znajdziemy takiej oferty. Owszem przypomina trochę Roliego, ale po pierwsze marka wszędzie podpisuje się swoim logiem, wiec nie ma mowy o podróbce, po drugie z początkiem roku 2020 podobne divery pojawiły się u wielu innych producentów. Wynika z tego, że Invicta rozpoczęła pewien trend i konkurenci zaczęli poszerzać swoją ofertę również o ten kultowy wzór.
Z kolejnych cech zewnętrznych na podkreślenie zasługują obracany bezel oraz mocna luma (w ciemności wskazówki i indeksy świecą nawet czasem lepiej niż w Seiko). Koperta ma szerokość około 43 mm, przy grubości 12 mm i cała wraz z bransoletą wykonana jest ze stali szlachetnej.
Wnętrze nie powala, ale też nie spodziewałem się cudów. Zegarek napędza prosty japoński mechanizm kwarcowy PC32A (TMI) zasilany baterią SR626. Mechanizm ten nie posiada kamieni. Żeby dostać się do niego i baterii wystarczy wyciągnąć plastikowa obręcz widoczna na zdjęciach. W sumie to mniej estetyczne rozwiązanie niż chociaż to stosowane w Adriatikach, czy starszych Festinach, ale za to bardo praktyczne. 

Podsumowując, to ciekawy sportowy zegarek za bardzo atrakcyjną cenę. Dobra jakość (stal szlachetna, japoński werk, mocna luma) idą w parze z atrakcyjnym wyglądem. Gdyby nie akcja z covidem, kupiłbym tym razem ze stanów kilka modeli. Na pewno jeszcze jeden kwarc we wzorze tzw. pepsi i jeden automat z werkiem Seiko NH35A z rezerwą chodu 41 godzin.  Czemu ze stanów? Ponieważ po doliczeniu cła i podatku nadal można oszczędzić nawet 30 %.


O marce:

Firma została założona przez Raphaela Picarda w 1837 roku w La Chaux-de-Fonds w Szwajcarii. W 1991 potomkowie założycieli firmy sprzedali ją amerykańskiemu przedsiębiorstwu, które przeniosło siedzibę do Bazylei. W 2004 Invicta oficjalnie przekształciła się w Invicta Watch Group. Obecnie firma oferuje szeroką gamę modeli kwarcowych i automatycznych (często opartych na japońskich mechanizmach np. Seiko) w bardzo przystępnych cenach i o odważnym, a czasem kontrowersyjnym wzornictwie.  

Ciekawostka: 

W 2012 r. zegarki Invicta wzięły udział w projekcie Invicta Edge of Space Watch Project. Seryjne modele (bez ulepszeń) wzniesiono do górnych warstw stratosfery. Na tej wysokości ciśnienie, temperatura i promieniowanie były identyczne jak w przestrzeni kosmicznej, a po 3 godzinach zegarki wróciły z ponaddźwiękową prędkością 1 Macha na ziemię. Był to swoisty test jakości